Witajcie moi drodzy. Zdecydowałem się podjąć taki temat, bo ostatnio wiele jest dyskusji na temat jakości wędkowania w Polsce, w porównaniu z tym co oferują nam inne kraje. Z drugiej strony tak się składa, że po półtorej roku pobytu w Polsce ponownie wyjeżdżam do Anglii i kwestie związane z łowieniem angielskich ryb, znów we mnie odżywają. Gorden B. Hinckley powiedział: "Niebawem zrozumiesz, że to, co dziś wygląda jak poświęcanie się, okaże się najwspanialszą inwestycją jaką kiedykolwiek zrobisz". Obyś miał rację Gordon!
Jeśli spojrzymy tylko na kwestię samego potencjału wędkarskiego i rybostanu w sposób powierzchowny to można powiedzieć krótko - tam jest lepiej!
Tylko z czego to wynika? Jakie są powody takiego stanu? Czym różni się ich wędkowanie od naszego?
Temat rzeka, ale postaram się go ugryźć w miarę zwięźle.
Zasady wędkowania
Bardzo wiele osób uważa, że zasady wędkowania w Anglii są mniej skomplikowane niż w Polsce oraz że wszystko jest prostsze i łatwiejsze. Prawda jest jednak inna i nie chodzi tu o to, że akurat w Polsce zasady są proste i czytelne, a o to, że w Anglii są różne zasady łowienia, na różnych odcinkach rzek, na różnych zbiornikach itd. W zasadzie za każdym razem, gdy jedziemy na ryby gdzieś, gdzie wcześniej nie łowiliśmy należy sprawdzić jakie reguły panują na danym łowisku, kto się nim opiekuje i jakie są zasady opłacenia zezwolenia na wędkowanie. Należy pamiętać, że podstawowym i wymaganym dokumentem jest licencja Environment Agency, którą kupujemy na poczcie! Tak, na poczcie. Tam nie ma PZW i wielu innych struktur, które w Polsce uznawane są za konieczność. Możecie się zdziwić, gdy zobaczycie, że na niektórych odcinkach Tamizy do łowienia wystarczy podstawowa licencja z Environment Agency, ale już na łowienie w okolicach zapór często potrzebna jest dodatkowa opłata, mimo że to ta sama rzeka i ten sam teren. Jeśli więc usłyszycie słowa "weir", albo "lock" to znaczy, że jesteście w miejscach zapewne objętych dodatkową opłatą. Nie jest tak, że te zasady nie są do przebrnięcia, trzeba jednak zainwestować trochę czasu, poczytać, popytać i być świadomym jakie są reguły. W przeciwnym razie możemy oddać z portfela do 2500 funtów, więc czytanie jest zdecydowanie tańsze.
Powiecie, że to bez sensu, ale tak wcale nie jest. Anglicy wyznają prostą zasadę, że im lepiej tym drożej, więc im więcej ryb, tym więcej płacisz. Do kwestii pieniędzy jednak dojdziemy.
Podałem Wam przykład dotyczący rzeki Tamizy, a na różnych rzekach są różne regulacje, jeśli więc planujecie sporo podróżować to przygotujcie się na lekturę.
Jeśli chodzi o wody stojące sytuacja jest prosta - praktycznie każde jeziorko, stawik czy inny zbiornik ma swojego administratora. Bardzo często są to prywatni przedsiębiorcy, prowadzący działalność polegającą na opiece nad zbiornikiem i zarabianiu na wędkarzach. Bardzo prosta relacja - ktoś pracuje, zarybia, dba, pilnuje, wprowadza zasady i zarabia pieniądze, a wędkarz przyjeżdża nad rybną wodę, w miłej atmosferze, gdzie jest czysto, schludnie i spokojnie, za co płaci umówioną kwotę. Czasem są to dzienne bilety, a czasem trzeba płacić licencję na cały sezon. Zasady są zazwyczaj podobne - nie zabijamy ryb, używamy haków bezzadziorowych, mamy podbierak, matę do odhaczania i odpowiednie narzędzia do wyjęcia haczyka. Na niektórych zbiornikach wymaga się używania bezpiecznych zestawów do łowienia gruntowego, żeby ryba w razie zerwania zestawu nie pływała z haczykiem w pysku i stugramowym ciężarkiem, który wisi poniżej.
Są jeszcze zbiorniki pstrągowe, w których łowi się w zasadzie tylko ten gatunek ryb, plus czasem szczupaka i okonia. Tam obowiązują zasady związane z wędkarstwem muchowym, ale podobnie jak na innych zbiornikach szczegółów należy szukać u administratora zbiornika.
To wszystko sprowadza się do jednej, prostej zasady- zawsze, ale to zawsze sprawdzajcie zasady łowienia na danej wodzie zanim zastawicie wędki, jeśli będziecie o tym pamiętać czeka Was przyjemne i owocne łowienie.
Na zakończenie jeszcze kwestia samych ryb - w Anglii nie zabija się ryb, nawet jeśli gdzieś wyczytacie, że jedną można zabrać itd. Nie róbcie tego. W zasadzie jedynymi zbiornikami gdzie legalnie zabija się ryby są zbiorniki pstrągowe. Anglicy są spokojni i mili, zawsze otwarci i pomocni, ale jeśli zobaczą jak pałujecie ich ryby, zmienią nastawienie, a tego nie życzę nikomu.
Jest to jeden z ważniejszych czynników, o których należy pamiętać, gdy zastanawiamy się czemu u nich jest więcej ryb i większych niż u nas. Oni ich po prostu nie zabijają, więc ryby mnożą się i rosną- "simple as that".
Sam jestem przeciwnikiem nadmiaru zasad, ale w Anglii są zasady, które działają bo mają sens. To bardzo różni ich przepisy od naszych.
W kolejnej części kilka słów o opłatach i atmosferze, jaka panuje na wyspie :)
Post Za granicą biero, a u nas nie biero – fakty i mity o wędkowaniu Anglii pojawił się poraz pierwszy w Wędkarstwo Moja Pasja.